Magdalena Marków
seria:
SMOCZA KREW
"Każdy ma prawo popełnić błąd. Gdybyśmy byli nieomylni niczego byśmy się nie nauczyli"
"Smocza Krew - Wybraniec"
Od autora
Wbrew pozorom „Smocza Krew” nie jest typową powieścią fantasy. Owszem występują tu istoty znane z innych książek o tej samej tematyce, jednak nie zawsze są one jednoznacznie dobre lub złe. Wystarczy przyjrzeć się samej postaci głównego bohatera. Jest młodym następcą tronu, który wcale nie pożąda korony. Wręcz nie w smak mu bycie królem! Kiedy dowiaduje się że nie jest człowiekiem jego życie diametralnie się zmienia. W dodatku czyha na niego piękna i bezwzględna czarownica, która zrobi wszystko byle przeciągnąć go na swoją stronę. Nie tylko doprowadza do śmierci jego opiekunki, ale również pozbawia miejsca które uważał za dom.
Pisząc „Smoczą Krew” skupiłam się na problematyce dobra i zła w zupełnie innej konwencji niż ta znana między innymi z dzieł Tolkiena czy Lewisa. W mojej powieści to co z natury powinno być dobre i szlachetne, okazuje się ujawniać w sobie zło i okrucieństwo, zaś to co złe posiada w sobie cząstkę dobra. Nie ma czerni i bieli. Jest za to wiele odcieni szarości, cieni i mroku, czasem jakiś przebłysk.
Przykładem jest choćby Gaenor, smok który z początku jawi się postacią do gruntu złą w miarę czytania ujawnia w sobie dobre cechy takie jak honor czy współczucie. Sam Drasan nie jest „święty”. Dzięki temu, że posiada w sobie zarówno cechy dobra jak i zła wydaje się bardziej „ludzki”.
Kolejnym przykładem złamania praw, którymi rządzi się typowe fantasy jest przedstawienie elfów w roli „nazistów” wymyślonego przeze mnie świata. Nie tylko darzą otwartą pogardą przedstawicieli pozostałych ras, ale również wykazują skłonności do sadyzmu i całkowitego braku skrupułów. To samo tyczy się jednorożców: zamiast „uroczych koników z magicznym rogiem” mamy tu do czynienie z bardzo starą rasą meta-morfów obdarzonych wielką mocą i mądrością, ale także zimnych, bezdusznych i wyrachowanych.
A teraz kilka słów o antagonistach. W tej roli występuje u mnie piękna kobieta oraz z pozoru niewinny chłopiec. Oboje tak samo źli i bezwzględni.
Po raz kolejny chciałam pokazać że „piękno” nie jest wykładnikiem dobra. Dlatego dziecko o twarzy cherubina, może okazać się złem wcielonym, zaś okulawiony mężczyzna z jednym okiem lub oszpecony blizną wykazuje cechy dobra.